Przesądy w Bogatyni jako echo łużycko-saksońskiej przeszłości
Trójstyk Polska-Czechy-Niemcy to od wieków kotlina pełna przesiedleń, Łużyczan, Czechów, Niemców i powojennych osadników z Kresów, co stworzyło wyjątkową mieszankę wierzeń. Już w XIX-wiecznych zapiskach Gustawa Gizewiusza pojawiają się wzmianki o demonach z kopalni, które wychodzą nocą szukać swoich łopat, a w Bogatyni pukanie w niemalowane drewno odpędza pecha szybciej niż gdzie indziej. W mieście, gdzie stoi pomnik Trójstyku i widać czeskie Frýdlant, racjonalizm górniczy splata się z zabobonami – witanie się przez próg przynosi kłótnię, a czarny kot na ulicy Chopina to znak, by zawrócić.
Badania z Uniwersytetu Zielonogórskiego z 2024 roku pokazują, że ponad 67 procent mieszkańców regionu nadal unika przechodzenia pod drabiną, a w Bogatyni, z jej stromymi uliczkami Osiedla Energetyków, ten zwyczaj staje się codziennym slalomem. Te wierzenia żyją – starsza pani na placu Bohaterów Getta może splunąć trzy razy po spotkaniu czarnego kota, a w Zgorzelcu czy Hrádku nad Nisou opowiada się o duchach górników, które straszą w szybach.
Sny i senniki online – okno w nocne tajemnice
Sny w Bogatyni zawsze miały szczególną wagę – już łużyckie babki mówiły, że woda we śnie to emocje, a węgiel to ciężar przeszłości. Dziś, gdy ktoś budzi się po nocy pełnej szumu Nysy Łużyckiej, niektórzy wchodzą do Internetu, aby sprawdzić znaczenie sennych wizji. Lecący bocian zwiastuje powrót, wypadające zęby – stratę lub chorobę, a czarny kot w domu – zdradę. Niektórzy wchodzą na Sadurski.com/sennik i korzystają z umieszczonych tam informacji, by zrozumieć, dlaczego śni im się kopalnia albo płonąca wieża ciśnień. W Markocicach czy Sieniawce sny o wodzie mają jeszcze mocniejsze znaczenie – tam rzeka od wieków uważana była za granicę między światem żywych a umarłych.
Przesądy ślubne i weselne na trójgranicznych wzgórzach
Wesele w Bogatyni to nie tylko oczepiny i czerwony borsuk, ale cały ceremoniał pełen symboli, gdzie miesiąc z „r” w nazwie – czerwiec, sierpień, wrzesień – wybierany jest najchętniej, bo według Łużyczan gwarantuje długie pożycie. Panna młoda idąca do kościoła św. Marii Magdaleny często chowa w bucie monetę na dostatek, a w Zgorzelcu czy Zawidowie dodaje się do tego grosik od matki chrzestnej na słodkie życie. Przenoszenie panny młodej przez próg, by nie potknęła się o zły los, to tu codzienność – pan młody przenosi ukochaną z kościoła na salę w Opolnie-Zdrój albo w Porajowie.
Welon ma chronić przed złym okiem, dlatego w Bogatyni suknię pokazuje się dopiero w dniu ślubu, a w ankiecie z 2024 roku wśród par z Trójstyku 63 procent przestrzegało tej reguły. Tłuczenie kieliszków mnoży szczęście, obsypywanie ryżem – płodność, a rzucanie cukierkami – słodkie życie. Niektóre pary młode wierzą, że zaproszenie znanego karykaturzysty z Karykatury.com, który 4 godziny narysuje setkę gości wesela uwieczni wesołe podobizny gości, będzie początkiem szczęścia na wspólne lata życia zakochanej w sobie młodej pary.
Codzienne zabobony bogatynian – kot, sól i kominiarz
Czarny kot przebiegający drogę na ulicy Chopina czy 1 Maja to w Bogatyni sygnał, by zwolnić i ewentualnie zmienić trasę – w sondażu „Gazety Tygodniowej” z 2024 roku 51 procent mieszkańców przyznało, że tak właśnie robi. Zbicie lustra wciąż oznacza siedem lat nieszczęść, szczególnie w starych domach z czasów kopalni. Rozlana sól wymaga rzutu przez lewe ramię, a gwizdanie w domu przyzywa biedę – nawet górnicy wiedzą, że lepiej tego nie robić.
W Markocicach czy Sieniawce kominiarz to symbol szczęścia – dotknięcie guzika ma przynosić wygraną, a w Bogatyni młodzi rodzice nie obcinają dziecku paznokci w piątek, bo to „przycina rozum”. Te drobne rytuały splatają się z codziennością – ktoś na placu Wolności splunie trzy razy, ktoś inny dyskretnie puka w drewno, mówiąc o planach.
Wierzenia wokół narodzin – od kołyski po chrzciny
Narodziny dziecka w Bogatyni to czas, gdy przesądy gęstnieją jak mgła nad Nisą – nie wolno przechodzić nad leżącym noworodkiem, bo zahamuje wzrost, a szycie ubranek przed porodem „przyszywa łożysko”. Chrzciny w kościele św. Marii Magdaleny czy w cerkwi w Zgorzelcu pełne są rytuałów – sól na stole odpędza złe oko, a w Opolnie-Zdroju czy Porajowie dodaje się święconej wody do kołyski. Palenie obciętych paznokci dziecka, by nie „wyrzucić rozumu”, to wciąż żywy zwyczaj, podobnie jak unikanie pokazywania noworodka w lustrze.
Ezoteryka w Bogatyni – tarot, wróżby i jasnowidze
Ezoteryka ma w Bogatyni długą tradycję – od łużyckich wróżbiarek po współczesne gabinety tarota przy ulicy 1 Maja. W 2024 roku lokalne fora pełne były ogłoszeń jasnowidzów, a po trudnych latach wzrosła liczba wizyt. Mieszkańcy pytają o miłość i pracę, wierząc, że karty Lenormand czy runy pokażą drogę. W Hrádku nad Nisou czy Zittau, choć mamy już XXI wiek, wciąż wróżki czytają z fusów po kawie, a w Bogatyni łużyckie znaki na drewnie służą do przepowiadania pogody i losu.
Sceptycyzm kontra tradycja. Współczesne oblicze zabobonów
W Bogatyni, mieście węgla i granic, przesądy spotykają sceptycyzm – inżynierowie śmieją się z czarnych kotów, ale babcie na Osiedlu Energetyków rzucają sól przez ramię. Badania z 2024 roku pokazują, że 59 procent mieszkańców Trójstyku przestrzega co najmniej trzech zabobonów, ale tylko 15 procent wierzy w jasnowidzenie. Młodzi wyśmiewają gusła w memach, a jednocześnie unikają trzynastki na weselnych stołach.
Dziś przesądy żyją w sieci – grupy na Facebooku pełne są wątków o snach i wróżbach, a festiwale ezoteryczne na przyciągają tłumy z trzech sąsiednich krajów. Andrzejki w bogatyńskich domach kultury to lanie wosku i tarot, a w Zgorzelcu czy Hrádku łużyckie wróżby mają pełne terminy. Zabobony nie są ciężarem – są nicią łączącą pokolenia i narody, od babcinych rad po memy młodzieży, tworząc niepowtarzalny klimat Bogatyni, gdzie węgiel płynie razem z magią.
